Każdemu kojarzy się pewnie z filmem Micheala Curtiza pod tytułem "Casablanca". Niestety, w żaden sposób nie możemy nawet porównywać wyglądu miasta na podstawie filmu, ponieważ w całości został nakręcony w studio w Los Angeles.
Casablanca jest dziś miastem bardzo prężnie rozwijającym się. Można je uznać za ośrodek przemysłowy i kulturalny Maroka. Jest największym miastem w Maghrebie, czyli w regionie północno-zachodniej Afryki. W niewielkiej odległości od Casablanki znajduje się największe lotnisko w Maroku, na które bez problemu można dolecieć z Polski.
Mnie Casablanca bardzo urzekła. Może przez to, że jest biznesowym i rozwiniętym miastem - drapacze chmur, wielopasmowe ulice, zabiegani ludzie. W 2012 mają zostać uruchomione tramwaje. Początkowo chciano wybudować metro, jednak koszty dużo przewyższyłyby zakładany wcześniej budżet.
Kiedy dotarliśmy do hotelu, czekała na nas bardzo miła niespodzianka. Zostaliśmy zakwaterowani w 2-pokojowym apartamencie na 8 piętrze hotelu. Warunki były fantastyczne.
W mieście nie spędziliśmy zbyt dużo czasu. Nie pozwolił nam na to nasz napięty plan, jednak ja wiem, że na pewno tam wrócę. Dla mnie jest to pomniejszony Nowy Jork Afryki.
Na wzmiankę zasługuje na pewno Meczet Hassana II, który jest trzecim pod względem wielkości na świecie. Imponujący! Częściowo zbudowany na oceanie. Wygląda naprawdę wspaniale. Ciekawostką jest to, że budowę rozpoczęto w 1986r. w 51. rocznicę urodzin ówczesnego króla, Hassana II. Teoretycznie został wybudowany z "dobrowolnych" datków ludności. Jednak tak naprawdę, każdy urzędnik musiał przeznaczyć co najmniej jedną miesięczną pensję na jego budowę. Do tej pory nie wiadomo, ile pieniędzy pochłonęła budowa, czy wykorzystano wszystkie środki, czy część nie zasiliła również kont króla :)