Czekamy w samolocie kilka godzin za pozwoleniem na wyjście na płytę lotniska. Atmosfera robi się bardzo napięta. Wszystko pogarsza brak informacji ze strony personelu, który do końca sam nie wiedział, co się dzieje. W końcu docieramy do terminalu. Pijemy pyszną kawę i po upływie godziny udajemy się ponownie do samolotu. Wyruszamy w lot do Hurghady, który tym razem przebiegał bez zakłóceń.