Lwów czyli miasto, którego nazwa najbardziej urzekła mnie w języku niemieckim - Lemberg. Udaliśmy się tam z miejscowym biurem podróży. Lubimy mieć wszystko dokładnie zaplanowane, zwłaszcza gdy mamy bardzo mało czasu na zwiedzanie - tylko 1 dzień.
Jedziemy drogą, która na mapie zaznaczona jest jako autostrada. Niestety, polskie podrzędne drogi są w lepszym stanie niż tamta. Wjeżdżając na teren Ukrainy, człowiek może poczuć się jak Niemiec wjeżdżający do Polski przed 20-laty. Wszędzie widać biedę. Na wsiach większość domów jest w bardzo złym stanie, ledwo się trzymają. Kościoły wręcz przeciwnie, mają złote piękne kopuły. Czasem nie potrafię zrozumieć ludzi. Eh...
Lwów jest pięknym miastem. Ma swój styl, smak jak Kraków, Wrocław czy Wilno. Oczywiście, tamte mają większe zasoby finansowe i możliwości renowacji zabytków. We Lwowie widoczna jest wszechobecna pomoc Polaków. Za remont Cmentarza Łyczakowskiego także odpowiedzialne są firmy z naszego kraju. Gdyby nie nasi rodacy, to wydaje się, że Lwów uległby całkowitej ruinie.